środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 5: And Don't You Cry Tonight




Pragnę zadedykować ten rozdział Ani, Nikoli i Magdzie... Kocham was :* A przedmowa wyjątkowo po rozdziale ;)

Rozdział 5


Gdy wyszłam od Jake'a, czułam się o wiele lepiej. Jakbym zrzuciła z serca ogromny ciążar. Wysłuchał wszystkiego, co mu powiedziałam- a było tego na prawdę dużo. Teraz był chyba osobą, która wiedziała o mnie najwięcej na kuli ziemskiej. Oprócz mnie, naturalnie.
Droga do domu była długa. Mimo, że chłopak zaoferował się, żeby mnie odprowadzić, grzecznie odmówiłam. Wolałam pójśc sama i oczyścić umysł z myśli. Więc tak sobie szłam ulicami Los Angeles, patrzyłam w chodnik i kopałam kamyk. Ale długo nie wytrwałam w tym zajęciu, bo uległam urokowi miasta, oświetlonego promieniami zachodzącego słońca. Pomarańczowo-czerowne ulice oraz światło igrające w szybkach znów zmusiły mnie do myślenia.'To, co Duff zrobił, jest karygodne. Ale był pijany. I jest w tym też moja wina. 'Zamiast powiedziać któremuś z chłopaków, by go powstrzymał, sama się tam pchałam no i mi się dostało!'
-Głupia- mruknęłam sama do siebie. No bo jak inaczej można mnie nazwać? Ewentualnie "zwariowana".
Gdy wreszcie doszłąm do domu, usłyszałam, ze ktoś gra na gitarze akustycznej. Stanęłam jak wryta. W wejściu do mojej klatki siedział Duff z giratą, a wokół niego mnóstwo róż. Morze róż. Powódź róż.


Woke up to the sound of pouring rain
The wind would whisper and I'd think of you
And all the tears you cried, that called my name
And when you needed me I came through
I paint a picture of the days gone by
When love went blind and you would make me see
I'd stare a lifetime into your eyes
So that I knew you were there for me
Time after time you were there for me
Remember yesterday - walking hand in hand
Love letters in the sand - I remember you
Through the sleepless nights, through every endless day
I'd wanna hear you say - I remember you
We spend the summer with the top rolled down
Wished ever after would be like this
You said I love you babe, without a sound
I said I'd give my life for just one kiss
I'd live for your smile and die for your kiss
Remember yesterday - walking hand in hand
Love letters in the sand - I remember you
Through the sleepless nights, through every endless day
I'd wanna hear you say - I remember you
We've had our share of hard times
But that's the price we paid
And through it all we kept the promise that we made
I swear you'll never be lonely
Woke up to the sound of pouring rain
Washed away a dream of you
But nothing else could ever take you away
'Cause you'll always be my dream come true
Oh my darling, I love you
Remember yesterday - walking hand in hand
Love letters in the sand - I remember you
Through the sleepless nights, through every endless day
I'd wanna hear you say - I remember you
Remember yesterday - walking hand in hand
Love letters in the sand - I remember you
Through the sleepless nights, through every endless day
I'd wanna hear you say - I remember you

W moich oczach pojawiły się łzy. To było takie słodkie z jego trony!
-Zuz… Przepraszam cię. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że cię wtedy uderzyłem i proszę o wybaczenie. - Duff w błyskawicznym tempie wstał, przerzucił sobie gitarę na plecy i padł przede mną na kolana. Złapał moje ręce w swoje, i patrzył na mnie tymi dużymi, brązowymi oczami. Kurde, czemu on umie tak mną manipulować?
- Ahh, no dobrze! Wybaczam ci, tylko już tak na mnie nie patrz! - zaśmiałam się.
Na twarzy blondyna zagościł szeroki uśmiech.
- Dziękuję! - zawołał i rzucił się na mnie.
Długo się obejmowaliśmy, raz po raz mi dziękował. Wreszcie go od siebie delikatnie odepchnęłam i pytająco spojrzałam na stosy żółtych róż.
- Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię żółte? - spytałam się chłopaka.
- Zgadywałem.
Popatrzyłam się na niego wzrokiem "kłamca".
- No dobra, sama mi powiedziałaś. Wtedy na wzgórzu, pamiętasz?
Oczywiście, że pamiętałam. To była jedna z najwspanialszych chwil w moim życiu.
- Pamiętam... Ale powiedz mi, co ja mam z nimi zrobić?
Chłopak patrzył się na mnie jak na opowiadającą głupoty małą dziewczynkę.
- Pomogę cie je zanieść na górę, głuptasie - powiedział i znów się rozbrajająco uśmiechnął.
Jakimś cudem udało nam się wziąć wszystkie naraz. Dobrze, że Duff kazał obciąć kolce. Wyglądaliśmy jak dwa wielkie, różane krzaki. Potykając się, wpadając na siebie i chichocząc jak głupi dotarliśmy wreszcie na pierwsze piętro. Zaczęłam macać przed sobą na oślep, szukając klamki. 'Coś dziwna ta ściana...'.
- Ekh, Zuz... To mój tyłek - mruknął Duff.
- HAHAHAHAHA! - dostałam ataku śmiechu. - Wybacz... że cię... Hahaha... Obmacałam po tyłku!
Teraz oboje byliśmy trzęsącymi się i chichoczącymi różanymi krzakami.
-Sorki… Ale szukałam klamki, bo… nic nie… widzę - udało mi się powiedzieć między spazmatycznymi chwytami powietrza.
-Okej, spoko… Ja otworzę, bo ją widzę.
Po chwili usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi. Basista złapał mnie za łokieć i wciągnął do mieszkania.
-Leah, jesteś?- zawołałam w głąb mieszkania, lecz nie dostałam odpowiedzi.- Dave?- też bez odzewu.
-Czyli pusto.- skwitował Duff.- To gdzie je kładziemy?
-Dajmy je na razie do mojego pokoju mój książę, zaraz pójdę po wazony cz inne naczynia , w których takowe kwiaty można by włożyć- uderzyłam w mój ton wygłupów.
-Ale oczywiście, pani ma!- Duff podchwycił żart.- Podążaj za mną, niewiasto- pociągnął ,mnie w stronę mojej sypialni.
Ułożyliśmy kwiaty na biurku i parapecie. Do tego część na łóżku. Poszłam do kuchni i zaczęłam rozglądać się za wazonami. I wtedy mój wzrok padł na wielki, szeroki i wysoki puchar baseballowy Dave’a. Był ogromny. Złapałam go, wstawiłam do zlewu i zaczęłam napełniać wodą.
-Duff! Chodź mi pomóż!- zawołałam do chłopaka.
Kilka sekund później brał z moich rąk pełen puchar. Weszliśmy do mojego pokoju, ustawiliśmy nasz „wazon” na kawałku wolnej przestrzeni na biurku i zaczęliśmy wkładać róże. Zmieściły się wszystkie. Z westchnieniem opadłam na łóżko i oparłam się o ścianę. Duff natomiast dobrał się do adaptera i przeglądał winyle. Wybrał jeden i włączył. Usłyszałam pierwsze dźwięki aż się uśmiechnęłam.
-Led Zeppelin II – powiedziałam, a chłopak tylko pokiwał głową i opadł na łóżko obok mnie.
Siedzieliśmy i słuchaliśmy Whole Lotta Love w niemym zachwycie. Gdy zaczęła się druga piosenka, przypomniałam sobie coś, o co chciałam blondyna wcześniej zapytać.
-Duff?
-Hmm?
-Czyje to było… Wiesz, to co grałeś?
-Kolegi. Ma na imię Sebastian, właśnie zakłada zespół. Nauczył mnie tego grać pod przysięgą, ze ,mu nie zakoszę- zaśmiał się krótko.- Tytuł to „I Remember You”. Ale musisz usłyszeć jak on to śpiewa ! Ma zajebisty głoś, naprawdę!
-Oj, ty też nienajgorzej śpiewasz- powiedział z zamkniętymi oczami, ale czułam że chłopak na mnie patrzy.
-Ale jaki on ma głos!
-Cicho siedź. Piosenki zagłuszasz- odpowiedziałam żartem.
Kiedy zamilkł pomyślałam, że mogłam go obrazić, więc dodałam:
-Ale jeśli sądzisz, że tak świetnie śpiewa, to chętnie go posłucham.
Dalej zero reakcji. Otworzyłam oczy. Chłopak patrzył się gdzieś w bok, nie zwracał na mni uwagi.
-Ej, co jest?- szturchnęłam go w ramię.
-Nic…- ewidentnie chciał mnie wkurzyć. Albo udawał obrażonego.
Położyłam mu głowę na ramieniu i ponownie zamknęłam oczy. Poczułam się senna… Właśnie zaczynała się czwarta posieka na winylu, ”Thank You”, moja ulubiona, którą mama zawsze puszczała mi przed snem, gdy byłam jeszcze mała.
-Chyba zaraz usnę- mruknęłam.
-Mam iść?- wyraźnie usłyszałam smutek w głosie chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie. Ale mógłbyś się położyć.
Zrobił co powiedziałam. Położył się płasko na łóżku, a ja bokiem i zrobiłam sobie z jego klatki piersiowej poduszkę. On znowu mnie przytulił i w takiej pozycji zasnęliśmy.
XXX
Następnego dnia pobudka była wyjątkowo miła. Gdy otworzyłem oczy Zuz jeszcze spała, Patrzyłem jak promienie słońca tańczyły w jej jasnych włosach, miejscami kolorem przypominającym złoto. Jej oczy w kształcie dużych migdałów przykryte były lekko różowymi powiekami. Jej pełne usta układały się w lekki uśmiech ‘Ciekawe, o czym śni’.
Wtedy jej powieki zatrzepotały i otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie i obdarowała mnie jednym z tych swoich najpiękniejszych i najszczęśliwszych uśmiechów.
-Dzień dobry-powiedziałem.
-Dzień dobry- odpowiedziała i ziewnęła przeciągle-Kto wyłączył płytę?
Wzruszyłem tylko ramionami. Pewnie to któreś z jej współlokatorów. Dziewczyna usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Zeskoczyła radośnie z łóżka i ruszyła do szafy. Poprzeglądała chwilę ciuchy, złapała kilka rzeczy i ruszyła do łazienki. W przelocie musnęła palcami róże.
-Jakie ja mama szczęście… Kurde, jakie ja mam szczęście, że mogę z nią przebywać- powiedziałem szeptem w przestrzeń.
I w tym momencie prawda wreszcie do mnie dobiła. Pozwoliłem opaść wszystkim murom, które wzniosłem przeciwko jej. Ja się w niej zakochałem. Zakochałem się w jej uśmiechu. Zakochałem się w jej uroczym akcencie. Zakochałem się w niej, w jej sposobie bycia i podejściu do życia.
Nie wiem, jak długo tak leżałem, ale Zuza  zdążyła już wrócić. Była ubrana w długie jasne jeansy i koszulkę z krótkim rękawem z nadrukiem The Ramones. Mokre włosy opadły jej na ramiona.
-No co się tak patrzysz jak sroka w gnat?- roześmiał się.
-Bo patrzę na najpiękniejszą dziewczynę świata- odparłem
-Ohh, no przestań, jest wiele ładniejszych ode mnie-próbowała mi wmówić. Lecz ja się tylko na nią patrzyłem i cała się zarumieniła.-Ale dziękuje za komplement.
-Ależ proszę bardzo, cna niewiasto!- uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
-Dziękuje mości książę, ale sądzę, iż powinieneś się udać pod prysznic- skrzyżowała ręce na piersiach i zaczęła potupywać nogą.
-Ehh, no już już. Ale w co mam się później ubrać?
-Właśnie wiem w co- uśmiechnęła się szeroko, pogrzebała w szafie i rzuciła na mnie wypranie, wyprasowane i złożone w kostkę ciuchy, które miałem na sobie, gdy znalazł mnie dwa tygodnie wcześniej. Pokręciłam głową i z westchnienie, powłóczyłem się w stronę łazienki. Już wchodziłem do środka gdy jeszcze oberwałem w głowę ręcznikiem. Usłyszałem jej śmiech i ciche trzaśnięcie zamykanych z mną drzwi. Wziąłem szybki prysznic, wytarłem się i założyłem bokserki. I wtedy dały o sobie znać zażyte wczoraj narkotyki. Zaczęłam spazmatycznie oddychać, nie mogąc złapać powietrza. Jednocześnie przestawałem czuć swoje ciało, straciłem nad nim kontrolę i runąłem na ziemię. Nagle cała łazienka wydała mi się pomieszczeniem bez drogi ucieczki, miejscem, w którym jestem zamknięty. Wydawało mi się, że ściany i sufit są coraz bliżej mnie, czułem ciężar przygniatający moją klatkę piersiową. Udało mi się złapać chust powietrza.
-Zuza!- krzyknąłem i poczułem próżnię w płucach.
Dalej walczyłem o oddech, gdy usłyszałem tupot stóp i ujrzałem snop światła bijący z korytarza.
-O Jezu! Duff, co się dzieje?- usłyszałem jej przestraszony głos. Chwilę później klęczała przy mnie, wzięła moją głowę w swoje ręce i usiłowała zmusić mnie do popatrzenia  na nią, jednak strzelałem oczami na wszystkie, będąc kompletnie przerażonym.
-Duff, patrz na mnie. Patrz jestem tutaj- wzięła moją rękę, przyłożyła ją do swojego policzka i tak ją trzymała.- Jestem tu, przy tobie. Wszystko będzie dobrze. Weź głęboki oddech. Jeden głęboki oddech, tyle.
Dalej spazmatycznie walczyłem o powietrze, jednak jej głos mnie zaczął powoli uspokajać.
-To nie wymaga tyle wysiłku, raz wdech- udało mi się zrobić ten jeden pieprzony wdech. Cały czas patrzyłem Zuzie w oczy. – I dwa, wydech. Świetnie, jeszcze jeden. Raz. Dwa. Raz. I dwa.
Oddychałem razem z nią. Po kolei zacząłem odzyskiwać czucie w ciele. W oczach dziewczyny widziałem pewnośc siebie, czułość i troskę o mnie. Byłą bardzo zaniepokojona. Nie dziwie się, znalazła chłopaka, w samych bokserkach leżacego na podłodze i oddychającego jak ryb wyjęta z wody. Ale poradziła sobie. Znów normalnie oddychałem, znów mogłem się poruszać. Jeszcze nigdy tak szybko paraliż się nie skończył.
-Dziękuję - powiedziałem do Zuzy.
-Oh, Duff… Co to było?- spytała się mnie drżącym głosem. Musiała się strasznie przestraszyć. Teraz zauważyłem, ze trzęsły jej się ręce.
-Zuz…- objąłem ją ramionami i zacząłem pocieszać. -Nie martw się, to nic takiego, zdarza się i tyle.
-T-to nie-ee by-ło ni-i-ic tak-kie-ego! –wydukała w moje ramię.
-Zuz- spojrzała się na mnie.- To był… no, atak paniki- zobaczyłem, jak szeroko otwiera oczy.- Mam je, odkąd skończyłem szesnaście lat. Pojawiają się po tym, jak czasami biorę dragi… To takia reakcja obronna. Pojawiają się też, jak latam samolotem- mruknąłem.
-Nie możesz brać. Już nigdy więcej. Alby chociaż spróbuj to rzucić. Bo ty nie jesteś jeszcze uzależniony. Możesz to jeszcze powstrzymać.
-Ja… będę próbował, okej? Nie mogę ci nic obiecać, oprócz tego, że będę próbował.
Zobaczyłem, ze sprawiłem jej przykrość, bo nie to chciała usłyszeć. Ale nie chciałem jej oszukiwać. Ale ten ból w jej oczach…
-Zuz..- gdy zwróciła twarz moją stronę, wpiłem się w jej usta.
Dawałem jej pocałunek za pocałunkiem, nie niezbyt naklnie, a ona mi je oddawała z niesamowitą wręcz delikatnością. Trwaliśmy tak przez chwilę, gdy nagle usłyszeliśmy szczęk klucza w zamku. Popatrzyliśmy po sobie. Chyba nikt nie byłby zachwycony, widzą nas w takiej pozycji. Zuza wyskoczyła z łazienki jak oparzona i zamknęła drzwi, a ja zacząłem się pośpiesznie ubierać. Usłyszałem, że ktoś płacze. Zuza? Na pewno nie, to Leah!
Wyszedłem z pomieszczenia i ujrzałem Zuzę pocieszającą Meksykankę.
-Co się dzieje?- zapytałem się.
-Dave… kazał nam się wynieść.
Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedziała Leah. Gdzie one pójdą? Co ten plant sobie wyobraża?
-Jak to… to gdzie wy, ku*wa, macie mieszkać według niego?!
-Duff, nie krzycz.
-Dobrze.
-Ja-a- wychlipała Leah.-Wra-acam d-o rodz-dziny, do Me-eksyku.
Popatrzliśmy z Zuzą po sobie. Nie miała gdzie mieszkać.
-Zu-uza, je-est mi ta-ak przykro-o. Ja może so-ostanę troch-chę, gdzieś raz-zem poszukamy miejsca dla cieb-bie…
-Nie musisz Lee. Zuz może zostać u mnie i chłopaków, jeśli oczywiście będzie chciała- zaproponowałem bez większego namysłu.
-Na prawdę? –powiedziały obie jednocześnie, po czym Zuza dodała:
-Ale reszta nie będzie miała nic przeciwko?
-Na pewno nie, oni cię uwielbiają!- na te słowa blondynka promiennie się uśmiechnęła.
Następnie poszliśmy do kuchni i pomogłem trochę dziewczyną pakować ich rzeczy. Po około trzech godzinach wszystko było załadowane w torby i stało w korytarzu. Zuza wzięła róże, które udało jej się związać w jeden wielki bukiet ja zarzuciłem sobie gitarę na plecy i byliśmy gotowi do wyjścia.
-Już gotowi? –brunetka wpadła na korytarz.- O Zuza, złotko, skąd ty masz tyle pięknych kwiatów?
Zuz tylko się zarumieniła i rzuciła mi spojrzenie.
-No no no… Tylko jeje nie złam serca, rockmanie. Bo cię znajdę i uszkodzę ci tą przystoją buziuchnę- poklepała mnie po policzku.
Wzięłam torby Leah i poszedłem zanieść je do taksówki. Dałem dziewczynom dość czasu na pożegnanie i wróciłem po bagaże Zuz. Wróciliśmy na dół, jeszcze raz pożegnaliśmy się z Meksykanką i pojechała.
-Ehh, to co, kierunek Hellhouse?- szturchnąłem blondynkę w bok.
-Taaak.  Sobie podporządkuje to wasze piekiełko, będziecie tego żałować!- posłała mi ten swój złośliwy uśmieszek.
-Hahaha, w co ja nas wpakowałem!- zaskoczyłem z udawanym przerażeniem, wziąłem jedną torbę w jedną rękę, drugą w drugą, a Zuza zarzuciła sobie na ramię placek.
XXX
Szliśmy już jakiś czas w stroną mojego nowego lokum. Bałam się , co tam zastanę. Ale na razie inna sprawa nie dawała mi spokoju, a mianowicie co stało się po ataku Duffa. Czy to miało jakieś znaczenie? Czy tego właśnie chciałam? Być kolejną dziewczyną jednego z najsłynniejszych basistów świata? Dać mu szanse?
Na pierwszy rzut oka było widać, że mu się podobam. Nie byłam znów aż taka niska, ale i tak z piętnaście centymetrów od niego niższa. A wiem, że on lubi wysokie dziewczyny, choć przy nim i tak wszystkie były niskie. To jak na mnie patrzył, jakie mi prawił komplementy… ‘Raz się żyje!’ pomyślałam.
Postanowiłam zapomnieć o wczorajszym incydencie w klubie i zaryzykować.
-Duff?- zagadnęłam mojego towarzysza.
-Tak?
-Czy ja … mama się teraz zwracać do ciebie „mój chłopaku”?- powiedziałam to nie podłączając języka do mózgu.
-Jeśli chcesz. Bo mi to pasuje- wyszczerzył się do mnie.
-Czyli oficjalnie spróbujemy być ze sobą?
-Tak. Poznamy się bliżej, dowiemy się różnych rzeczy o sobie. A najpierw może zostaniemy przyjaciółmi. Może. Ja bym jednak wolał BARDZO bliskie poznanie się-uśmiechnął się chytrze.
-Erotoman!- pacnęłam go wolną ręką w głowę.-Ale mój erotoman.
Zobaczyłam szczęście na twarzy blondyna i sama tez poczułam się szczęśliwa. Czułam się przy nim, jakbym znała go od lat. Było mi przy nim bardzo dobrze, doskonale się rozumieliśmy. Mamy szansę.
-To tutaj- basista przystanął przy furtce do podwórka jednego z bungalowów.
Tak jak inne domu na tej ulicy, był pomalowany na biało. Wyróżniało go tylko bardzo wysokie zaśmiecenie ogródka i zdewastowana weranda. Przedarliśmy się przez dżunglę odpadków i chłopak otworzył mi drzwi. Weszliśmy do salony i pierwszą rzeczą, jaka tam ujrzałam, był Slash obmacujący jakaś laskę.
Popatrzyliśmy na siebie z Duffem.
-No to witamy w Hellhouse- powiedział.






Okej, więc się produkuję. Znowu :P
Sprawa nr 1: w blogu zamieszczam prawdziwe sytuacje z życia Gunsów. Np. jak Duff pobił gościa w barze. Jego napady paniki to też prawda. Męczy się latając samolotem niemiłosiernie, więc dlatego nie przepada za koncertowaniem poza Ameryką. No ale europejskich fanów kocha, więc ma straszne rozkimny...
Sprawa nr 2: rozdział specjalny, szósty już, będzie bardzo długi. Mam obecnie 12 stron, a to tylko około 30% zawartości tej notki :D Będzie trochę śmiechu na pewno ;)
Nr 3: Dziękuję Wam bardzo serdecznie! Ponad 1000 wejść na mojego bloga, nie spodziewałam się! Jesteście świetni! I nie bójcie wyrażać swoich opinii w komentarzach, nie zabiję Was za to ;) Podsyłajcie mi też linki do swoich blogów, czy tych, które Wam się podobają. Zamieszczę je w zakładce "Polecane".
Na końcu... Chcę podziękować tym wszystkim wspaniałym ludziom, z którymi mam szczęście być w klasie. Mimo, że czasami nie rozumiecie o co dokładnie mi chodzi, albo że czasami (czytajcie: bardzo często) ja nie kontaktuję z rzeczywistością, widzę wasze wsparcie. Czasem nawet wy go nie widzicie (okej, to chyba objaw chorej psychiki xD), ale kurczę, każde zapytanie się o mojego bloga daje mi wrażenie, że ktoś się jeszcze mną interesuję. Dziękuję i kocham Was :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz