środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 3: I Used To Do A Little, But A Little Wouldn't Do



Okej. Witam Was w trzecim rozdziale mojego bloga. Trochę jest inny, zwłaszcza pierwsza część. Umieściłam w nim opis urwanego filmu Zuzy. Jest dużo akcji, mniej dialogów i jeden ważny wątek. No i jest trochę mniej śmieszny, ale wiecie, narracja trzecioosobowa robi swoje. No i ciężko było mi się skupić na pisaniu, bo (jeśli oczywiście nie wiecie) mój znajomy, niejaki Duff McKagan widzi się ze starymi znajomymi z Guns N' Roses za niecałe dwa tygodnie. No i kombinuję jak by Rock And Roll Hall Of Fame tu obejrzeć na żywo ;)
Dziękuję:
  • Magdzie - za to, że przepisała ten rozdział z moich rękopisów na komputer, że służyła mi radą i pomysłami. I ogólnie za nią, że jest.
  • Welickiej (która była niezadowolona, że wyszła na nudną osobę) - za wyrywanie mnie z mojego urojonego świata, płacz w kinie na Igrzyskach Śmierci, że z nią i Nadolską mogę się rechtać zawsze i wszędzie :D
  • Nadolskiej - no za to, że jest Nadolską i rozumie moje wszystkie humorki "gwiazdy rocka". Dziękuję, że zgodziła się na ten zespół. Będziemy kopać tyłki xD
  • Marcie - która jakoś nie może przeczytać mojego opowiadania na blogu, tylko męczy mnie o rękopisy. Uduszę cię kiedyś za to! xD Dziękuję ci za to, że nazywasz mnie kołkiem i że wychodzisz na spacer zawsze, jak o to proszę. I za wszystkie inteligentne uwagi.
  • Dziękuję moim wiernym czytelnikom i czytelniczkom, przyjaciołom i znajomym z klasy. W szczególności Mace, Ani, Sandrze. Nie obrażajcie się że więcej nie wymienię, ale po prostu nie wiem kogo jeszcze <pusto w głowie>
  • Ach, dziękuję mojej babci (która i tak tego nie przeczyta ;)) za opowieści o latach '80 i wszystkie te miłe popołudnia u niej w domu.
  • Milordowi Karolinie - za odjazd na Guitar Hero, śpiewanie (krzyczenie) piosenek Slayera, kreatywne wieczory i za nasze Święte Pałeczki Perkusyjne Weny. Nie martwcie się, kiedyś na pewno poruszę ten temat i go wyjaśnię :D
Zapraszam na kolejny, trzeci już (albo dopiero) rozdział mojego bloga. Nie ukrywam, że napisałam go słuchając w kółko "Your Time Is Gonna Come" Led Zeppelin. Trochę krótszy wyszedł niż zamierzałam, ale wynagrodzę to dwoma po Wielkanocy. Nie przedłużając - oto rozdział. Enjoy!


Rozdział 3


- Dobra… chodźmy, nie wiem kurwa jak długo jeszcze dam radę go nieść, a do Packard  jest kawałek drogi - powiedział Izzy. – Więc z łaski swojej ruszcie dupy!
Slash i Zuza jakoś podnieśli się z chodnika i chwiejnym krokiem ruszyli do przodu. Przed nimi radośnie skakał Steven. I wtedy Axl wpadł na genialny, w jego mniemaniu, pomysł.
- Ej, czekajcie chwilę - zatrzymał perkusistę tak gwałtownie, że ten stracił grunt pod stopami i wylądował tyłkiem na chodniku. Widząc to, Slash tak zaczął się śmiać, że teraz nie tylko jego ślina wylądowała na twarzy Zuzy, ale też jego papieros.
- DEBIL! DEBIL! DEBIL, DEBIL ! - dziewczyna wydzierała się na niego. Nie chodziło jej o papierosa, to by przeżyła, ale… No wyobraźcie sobie, ze jesteście cali w ślinie Hudsona. Na pewno nie jest to najzajebistsza rzecz pod słońcem.
- To już wiemy złotko… A co wy na to, żeby wpaść na imprezę do  Mötley? Vince nas zapraszał - zaproponował Axl.
- Haha, czemu by nie? Oni mieszkają bliżej i nie będę musiał aż tak daleko targać naszego Króla Zgonów - poparł projekt Izzy.
Stevena nie trzeba było dwa razy pytać, zawsze chętny Slash tez się zgodził, a Zuza nie miała wyboru, bo byłaby jedna na czterech. A poznanie Mötley Crüe było niezwykle kuszącą opcją. Podniosła wysoko rękę z wyciągniętym palcem wskazującymi mruknęła:
- Kurde, a może spróbować ob-obudzić Duffa?
- Możesz spróbować, ale wątpię żeby ci się udało - Izzy zrzucił basistę niezbyt delikatnie na ziemię.
Nikt nie zauważył, że on tylko udawał. Ocknął się po wyjściu z klubu, ale nie chciało mu się iść więc udawał nieprzytomnego. Zuza zbliżyła się i uklęknęła przy nim. Najpierw ciągnęła i szczypała go w ucho. Później zaczęła nim potrząsać i wołać do ucha: ”Wstawaj do kurwy nędzy!”. Chłopak miał z tego niezły ubaw, lecz nadal niczego po sobie nie okazywał. Dziewczyna zapomniała, że stoją obok chłopcy. Nie panował nad sobą, robiła to co przyszło jej na myśl. Pochyliła się nad chłopakiem. Jej loki opadły kurtyną na lewe ramię. Zbliżyła swoje usta do ust chłopaka, dzieliły ją od nich zaledwie milimetry. Przyjrzała się twarzy Duffa i dostrzegła na niej napięcie i oczekiwanie. Może gdyby była trzeźwa, roześmiałaby się teraz, wstała i kazała mu przestać udawać. Ale nie była. Od zawsze odkąd tylko poznała muzykę Gunsów, to kim są, Duff ją pociągał. Nic więcej, tylko pociągał. Przymknęła oczy. Nie namyślając się dłużej pokonała dzielącą ich odległość  namiętnie wpiła się w jego wargi. W tym momencie już całkowicie nie liczyli się stojący obok muzycy, czy to, że znajdowali się na środku chodnika. Liczył się tylko dotyk jego ust, odwzajemniane pocałunki. Dziewczyna czuła ciepło rozchodzące się po całym ciele. Jego usta były takie miękkie, delikatnie… Nie był nachalny. W pewnym momencie zaczął się podnosić na jednej ręce, drugą łapiąc dziewczynę z tyłu głowy, by nie odsuwała się. Oboje będąc nawaleni w cztery dupy chcieli tylko zaspokoić się fizycznie. Najbardziej dzikie instynkty dawały o sobie znać. Zuza lekko przygryzła jego dolną wargę. Na pewno nie skończyłoby się na pocałunkach
(a pamiętajmy, ze byli na jednej z ulic miasta), gdyby nie wtrącił się Axl. Był jakiś podenerwowany.
-  Świetnie, brawo, obudziłaś go - gwałtownie oderwał Zuzę od Duffa i pociągnął w górę ulicy. - Skoro już jest przytomny to chodźmy do Mötleyów.
Izzy i Slash rzucili Duffowi zaciekawione spojrzenia. On tylko wstał z grymasem na twarzy (bo jego ”kolega” w spodniach miał już mało miejsca), szarpnął wciąż siedzącego na betonowych płytkach  chodnika Stevena i powłóczył się z perkusistę w stronę siedzimy Crüe. Obiecał sobie zemścić się kiedyś na rudym. Slash oparł się o ramię Izzy’ego i razem ruszyli w ślady basisty, śpiewając (fałszując) „I Saw Her Standing There” Beatlesów.
***
Dotarli wreszcie do lokum Mötley Crüe. Gitarzyści zdążyli jeszcze sfałszować parę piosenek Aerosmith i Stonesów, a Zuza zrobić spinę z jakimiś punkowcami, którzy wyszli z potyczki z nią i chłopcami z kilkoma siniakami i bez kilku zębów. Trzeba przyznać, że Zuz ma doskonały prawy sierpowy. Axl bez jakichkolwiek skrupułów otworzył drzwi kopniakiem i wkroczył do przyciemnionego salonu, w którym było mnóstwo ludzi a muzyka leciała z głośnością przekraczającą jakąkolwiek skalę. Pozostali weszli za nim do środka.
W półmroku ledwo rozpoznali Vince’a Neila, wokalistę Crüe. Zajmował się aktualnie zawodami w ciągnięciu koki, razem z Tommy’m Lee i trzeba innymi kolesiami. Izzy I Steven od razu do nich dołączyli. Dwaj pozostali członkowie Mötley byli zajęci bajerowaniem lasem. Gdy Nikki zauważył gości, szepnął coś aktualnie podrywanej dziewczynie, po czym podszedł do Axla i Slasha z nieukrywaną radością. Przywitał się z Duffem, po czym obrzucił Zuzę pobieżnym spojrzeniem. -Witam w naszych zapuszczonych progach!- zawołał i otworzył szeroko ramiona. Jakiś pechowiec oberwał trzymaną przez niego butelką z brandy. Sixx tylko wzruszył ramionami i rzucił pozostałością butelki w pobliską ścianę.
-Siema Nikki. Widzę że się tu nieźle bawicie - Slash rzucił ciemnowłosemu basiście porozumiewawcze spojrzenie.
-Hahaha, tak… Na pewno znajda się tu dziwki w twoim typie - ledwie skończył mówić te słowa, gitarzysta ulotnił się.
Nikki objął ramieniem rudego i cos mu powiedział. Można było zobaczyć jak wokaliście rozbłysły w oczach złośliwe ogniki. Axl razem z Duffem przeszli przez pokój i drzwiami na prawo dostali się do kuchni, w której znaleźli nieprzytomnego Breta Michealsa. Skończył nagi i związany na środku Santa Monica Boulevard, ale to już inna historia. Wróćmy do Zuzy, która została sama z Sixxem. Lubiła Mötley, nie tak bardzo jak Gunsów, ale lubiła. Nikki na początek zaserwował jej Jim Beama i zaczął rozmowę. Liczył, że skończą ją w łóżku. Trochę się jednak przeliczył. Po paru drinkach dziewczyna była już słabo świadoma, co się wokół dzieje. Sixx postanowił wykorzystać chwilę.
-Hej Zuza… Zuza, jesteś bardzo ładna , wiesz? - zaczął bawić się jej włosami. - I świetnie mi się z tobą rozmawia… - tak Nikki, jeżeli pijacki bełkot to dla ciebie rozmowa, to wtedy była to rozmowa stulecia.
Czarnowłosy zjechał ręką po szyi dziewczyny i zatrzymał się w okolicach obojczyka, wywołując w niej dreszcz przyjemności. Był pewny, że ma ją w garści.
- Może byś tak zechciała… - odstawił drinka i pogładził ją po policzku. W tym czasie druga ręka zjechała na wysokość piersi dziewczyny. Cały czas patrzył się w jej oczy.- … zechciała pokazać mi się cała?
Oj, to był jego błąd. Zuza nie zrozumiała ukrytej aluzji. Chce zobaczyć jej ciało? To zobaczy. Dziewczyna podniosła się z sofy, na której razem siedzieli, stanęła przed nim i jako tako poruszając się w rytm muzyki zaczęła ściągać z siebie ubranie. Najpierw zdjęła skórzana kurtkę Axla, którą chłopak dał jej by nie zmarzła idąc ulicami Los Angeles. Rzuciła ją w bok, trafiając w głowę siedzącego nieopodal Adlera, całego uwalonego białym proszkiem, z narkotycznym uśmiechem na ustach. Następną zdjęła koszulkę z Tylerem, którą pokręciła nad głową i cisnęła w kąt. Po chwili została w samej bieliźnie. Miała doskonałą sylwetkę. Była szczupła, miała pięknie zaokrąglone biodra, zgrabne nogi i całkiem duże piersi. Takie w sam raz. Nikki dosłownie pożerał ją wzrokiem. W tym momencie do pokoju wkroczyli zadowoleni z siebie Duff z Axlem. Właśnie odstawili nieprzytomnego, nagiego i związanego wokalistę Poison w jedną z najbardziej zapełnionych gejami dzielnic miasta. Duff zobaczył co robi Zuza i wlepił w nią oczy. Rudy powędrował za jego wzrokiem i zamarł. Jednak nie trwało to długo. Rzucił się w kierunku dziewczyny i złapał za ręce, by powstrzymać ja przed zdjęciem stanika. Szybko zauważył swoją kurtkę i narzucił ją na zdezorientowaną dziewczynę.
- Ale przecież Nikki chciał tylko zobaczyć moje ciało… - bąknęła, nie wiedząc o co chodzi.
Axl wepchnął Zuzę w ramiona równie zdezorientowanego Duffa i kazał im wyjść na zewnątrz, natomiast sam rzucił się z pięściami na basistę Crüe. Nie zdążył się nawet zasłonić. Izzy, który nawet gdy był naćpany do granic możliwości nie tracił daru myślenia, rzucił się by rozdzielić tę dwójkę, bo Sixx zaczął Rose’owi oddawać.  Zatrzymano muzykę
i jedyne co było słychać to dźwięki przepychanki. Zaalarmowany tym Slash przerwał stosunek z jakąś przypadkową laską, założył swoje bokserki i podarte spodnie i zszedł na parter. Tamta dziewczyna wołała żeby wrócił, ale gitarzysta miał przeczucie, że coś się dzieje na dole. Gdy zobaczył Axla tłukącego  się z Nikkim, pokręcił głową, westchnął i rzucił się na pomoc. Razem ze Stradlinem wyciągnęli rudego przed dom, po czym mulat poszedł jeszcze po Stevena. Axl, ciągle wkurwiony, poszukał wzrokiem Duffa i Zuzę. Zobaczył blondyna siedzącego na ławce nieopodal, w rękach trzymając opatulona kurtką wokalisty dziewczynę.
- Ale rozróba - mruknął do Axla Duff. – Zasnęła - powiedział patrząc na dziewczynę na jego kolanach.
- Daj mi ją. Ty jesteś bardziej pijany, jeszcze się przewrócisz, zrobisz coś sobie i jej - Axl odebrał mu Zuzę.
- A od kiedy to ty jesteś kuźwa taki opiekuńczy, co? - zapytał się w odwecie basista, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Rudy skierował się w stronę Packard Street. Z domu Crüe wyszedł Slash z naćpanym Adlerem, którego brutalnie ciągnął za sobą. Wszyscy w ciszy ruszyli za wokalistą. Izzy był trochę zły, że przez jakąś głupia dziewczynę trącą imprezę, która się nieźle zapowiadała. Było przecież dopiero trochę po drugiej…  Jednak nie powiedział tego na głos. Natomiast w głowie Axla toczyła się bitwa myśli. Wcześniej widział Zuzę jako koleją dziewczynę, która im się nawinęła. Miał ochotę ją przelecieć, może trochę z nią pobyć. Podobała mu się. Ale teraz gdy niósł ją śpiącą w ramionach… Coś się zmieniło. Przypomniało mu się, jak trzymał w ramionach swoją płaczącą siostrę, po tym jak ich ojciec ją molestował. Jak ona później spokojnie spała w jego ramionach, tak samo jak Zuza teraz. Poczuł nagły przypływ sympatii dla tej dziewczyny, którą niechcący wprowadzili w rockowy świat. Gdy już go skosztowała nie odpuści. Nawet jeśli oni ją zostawią, to i tak pójdzie do kogoś innego, chociażby do Sixxa i spółki. Na tą myśl znów w nim zagotowało. Spojrzał na twarz śpiącej dziewczyny. Właśnie wtedy, idąc przez oświetlone latarniami Miasto Aniołów , obiecał dobie zostać aniołem dziewczyny w jego ramionach. Nie dopuści, by ten drapieżny świat ją zranił lub zmienił. Postanowił całkowicie poświęcić się jej. Nie wiedział dokładnie czemu. Możliwe, ze po prostu szukał jakiegoś celu w swoim życiu, albo chciał zrobić jakiś dobry uczynek. To wie tylko Bóg.
- Wiecie co - Slash przewał milczenie. - Wydaje mi się, że Mötley już nas znowu tak szybko na imprezę nie zaproszą.
Wszyscy zaczęli się śmiać na słowa gitarzysty. Axl uśmiechnął się tylko i przyciągnął mocniej dziewczynę do swojego torsu.
***
Miałam bardzo dziwny sen , istna gratka dla psychoterapeutów, ewentualnie dla wróżbitów. Płynęłam, w pełnym makijażu i ubiorze rodem z pokazu mody, łódką przez ocean, nic tylko woda i woda. I wtedy z nieba zleciał anioł (łudząco przypominającego Jimi’ego Hendrixa) i zapytał się mnie, czy się z nim napiję. Ja na to, że świetnie. Wyjął ze skrzydeł dwa Danielsy, późnij następne dwa i następne, następne… Przestałam już liczyć i wtedy on  rozwalił mi jedną z butelek na głowie. Ale bolało! I to by było na tyle jeśli chodzi o mój sen. Jak bardzo był prawdziwy- w ogóle, no nie licząc mega-turbo-super wyjebanego w kosmos bólu głowy. Jezu, co ja wczoraj robiłam?! Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami. Pomyślałam chwilę (hahaha, dobre, ja i myślenie!) po czym bezskutecznie starając się zignorować ból głowy, przypomniałam sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Zaczynając na kawie z Leah, kończąc na zderzeniu ze śmietnikiem. Pewnie dalej bym „myślała”, gdyby nie: po pierwsze - ból głowy; po drugie - to że miałam wrażenie, ze ktoś mnie obserwuje. Skrycie otworzyłam jedno oko. Ujrzałam dobrze znane mi kształty, szafę i biurko. Przez okno wlewało się do pokoju światło słoneczne. Wszystko było normalnie, poza faktem, że przy biurku, na krześle, zwrócony w moja stronę siedział jakiś chłopak. Chłopak?! Doznałam strzału adrenaliny: otworzyłam szeroko oczy i… nie uspokoiłam się. Przede mną był Axl Rose.  Ten sam Axl, który wczoraj podrywał mnie w siedzibie Geffen. Ten sam, który macał mnie wczoraj po tyłku. Ten sam, który teraz gapił się na mnie, leżącą w samej bieliźnie na łóżku. Szybko naciągnęłam na siebie kołdrę. Rudy tylko uśmiechnął się szeroko, a we mnie się zagotowało. Usiadłam na łóżku i..
- Co.. ty.. tu.. ROBISZ?!?!?!- wydarłam się na niego. Jak on miał czelność patrzeć się w takiej sytuacji na dziewczynę, którą zna niecałą dobę?! Odpowiedź nasunęła mi się sama. Bo to pieprzony rockman, a do tego Axl Rose. On tylko delikatnie przekrzywił głowę i odparł:
- Siedzę sobie i patrzę jak śpisz. A raczej patrzyłem.
- Nie, no co ty? A ja myślałam, ze sobie kurwa zaplatasz warkoczyki - taa, nie ma to jak sarkastyczna ja zaraz po przebudzeniu. Chłopak roześmiał się na te słowa, ale po chwili spoważniał. W jego oczach dostrzegłam przebłysk… żalu ? ’Nie, to pewnie przez ból głowy’.
-Wiesz… w sumie to tutaj nie siedzę dlatego, że chcę  popatrzeć na prawie nagą dziewczynę, ale nie mówię, że nieprzyjemnie mi się patrzyło - na chwilę na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
Postanowiłam mu nie przerywać i słuchać dalej, bo miałam wrażenie, że chce mi powiedzieć coś ważnego. Przypomniałam sobie jak uważnie mnie słuchał, gdy mówiłam o sobie w czasie naszego spaceru z resztą Gunsów przed pójściem do Roxy.
-Ty jesteś inna niż wszystkie… To znaczy nie jesteś nieatrakcyjna, czy coś, wręcz przeciwnie, jesteś całkiem zgrabna i ładna i… - nie wiedział co dalej powiedzieć.  Nie był teraz aż taki straszny, nawet całkiem miły. Popatrzyłam na niego w zupełnie innym świetle. On się.. zarumienił? Trzymajcie mnie, bo padnę! Jeżeli ktoś tu się powinien rumienić, to ja! Po chwili milczenia wziął głęboki oddech i zaczął mówić dalej. – Eugh, zapomnij o tym co powiedziałem chwilę temu. Zacznę od nowa- wziął głęboki oddech, przymknął oczy i zrobił wydech. Otworzył oczy i popatrzył na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.- Wczoraj, jak na imprezie u Mötley…
- Jaka impreza u Mötley?! Czekaj, mówisz o Mötley Crüe? - nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. ‘Nie pamiętam, że byłam na imprezie u jednego z moich ulubionych zespołów. Chwileczkę… skoro Axl jest taki przejęty to… ! O Boże. Co ja tam robiłam?’.
- Tak, poszliśmy do Mötley  na imprezę. I tam Nikki.. no dobra, robiłaś mu striptiz - moja mina musiała być teraz bezcenna. Zdziwienie i szok. Ale Axl też się z tego nie śmiał… Chwilkę. Czemu on się tak na mnie patrzy? Prawda dosłownie uderzyła mnie w twarz. On się we mnie… zakochał?! Nie. Świat ze mnie kpi. Musiałam to wyjaśnić. Teraz, natychmiast.
- Axl, zaczekaj chwilę. Powiedz mi…- mój głos drżał. - Powiedz mi… Czy ty… czy ja… Czy coś do mnie czujesz? - miałam ogromną gulę w gardle. Bałam się, że to będzie prawda. Axl zrobił jakąś bliżej nieokreśloną minę i pokręcił głową. Ulżyło mi.
- Wiesz, ja chcę cię chronić.
- Emm.. O czym ty pieprzysz?- że co? To jest chore. Niech ktoś mnie obudzi!
-Jak wczoraj zasnęłaś i cię tu niosłem, to tak bardzo przypominałaś mi moją młodszą siostrę i… postanowiłem cię ostrzec. Rock to nie jest zabawa. Nikt jeszcze nie wyszedł z tego cało. Ludzie pod wpływem tego świata się zmieniają. Możesz się śmiać z hasła „Sex, drugs and rock n’ roll”, ale to prawda. A ty jesteś inna, wyjątkowa. I nie chcę, żeby ta wyjątkowość która jest w tobie, umarła - powiedziawszy to, chłopak wstał i już miał wychodzić. Ale w drzwiach zatrzymał się i dorzucił:
- Tak, czuję cos do ciebie. Miłość. Miłość, jak do siostry- rzucił i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą w skrajnym zdziwieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz