Hej haj heloł! Pozdrawiam niejaką Martę, z którą musimy wybrać się pod teatr muzyczny... Ale to dłuższa historia. Obczajcie i dołączcie: https://www.facebook.com/PolskaAkcjaFanowGunsNRoses .
Jeszcze tu możecie kliknąć, że weźmiecie udział, ucieszę się bardzo :) https://www.facebook.com/events/426762260689184/
Jeszcze tu możecie kliknąć, że weźmiecie udział, ucieszę się bardzo :) https://www.facebook.com/events/426762260689184/
Kontakt ze mną, my dear fuckers:
Gadu-Gadu: 33696516
Facebook: https://www.facebook.com/zuzia.mazurek
W dodatku, wróciłam na mój drugi blog, który znajdziecie TUTAJ.
NADOLSKA. Na twoje życzenie jest tu pewna scena, będę się za to w piekle smażyć, więc masz być zadowolona! A tak na serio, to ostrzegam. Jeżeli w tym pewnym miejscu stwierdzicie, że nie chcecie tego czytać, po prostu przewińcie do następnego "XXX". OSTRZEGAŁAM.
...i już bez zbędnych ceregieli: Część III. Enjoy! :D
...i już bez zbędnych ceregieli: Część III. Enjoy! :D
Rozdział 6, Część III
- Wiecie co? - zagadnęłam mych towarzyszy w piękny wieczór 23 grudnia.
Siedziekiśmy w salonie i oglądaliśmy telewizję. To znaczy, tak na prawdę nikt nie oglądał. No, może tylko ja się starałam skupić na treści wiadomości, ale Duff na którego kolanach siedziałam skutecznie mi to utrudniał. Izzy siedział naprzeciw zaczytany w gazecie, Slash powoli oddalał się do Krainy Morfeusza, a Axl ze Stevenem wpierdalali orzechy. Axl miał niesamowitą wprawę (w sumie, jak na wiewiórę przystało)...
- Coo? - wymamrotał Slash, leniwie uchylając lewe oko.
- Mam takie głupie wrażenie... że o czymś zapomnieliśmy - rozejrzałam się po pokoju, nie mogąc wyłapać tego "czegoś".
Duff raczył na chwilę zostawić moją szyję w spokoju i podumać razem ze mną. Potarłam się po nosie, bo irytował mnie wszechobecny zapach świeczek... Już lepszy jest zapach...
- CHOINKA! - wykrzyknęłam tak głośno, że Slash z głośnym "jebut" wylądował na podłodze. Popatrzyliśmy się wszyscy po sobie.
Dwadzieścia minut później...
Wystrzeliłam z samochodu jak z armaty. Siedzenie z pięcioma chłopami na tak ciasnej przestrzeni, jaką przedstawiał samochód Slasha, nie należało do rzeczy wysoce przyjemnych...
Rozejrzałam się wokoło. Trafiliśmy na jakiś niewielki targ choinek, całkowicie opustoszały. No bo mało kto kupuje choinki tuż przed Wigilią. Złapałam Duffa za łapkę i wciągnęłam w zielony gąszcz. Głębokimi haustami wciągałam aromatyczny zapach igieł i żywicy unoszący się w powietrzu. Jako wybitny krytyk drzewek, zaczęłam odrzucać każde po kolei. Wreszcie znalazłam TO drzewko, idealne. Perfekcyjne. Wygłosiłam moje zdanie na głos, na co mój ukochany tylko westchnął i z uśmiechem przewrócił oczami.
- To kupujemy? - Adler nagle pojawił się nad moim ramieniem, dosłownie znikąd. Teleportujący się Popcorn, ciekawostka.
- Tak - mruknął Duff. - Jest tu ktoś? - zawołał rozglądając się na wszystkie strony. Brak odpowiedzi.
- Chcemy zapłacić! - dołączył się Rudy.
Po tej deklaracji niemal natychmiast pojawił się młody chłopak, z włosami tak długimi, że można pozazdrościć. Oprócz tego był nieziemskiej urody - wysoki, o delikatnych rysach twarzy, pełnych ustach i bystrym spojrzeniu. Szedł wyprostowany, otaczająca go aura pewności siebie po prostu wbijała w ziemię. Gdy przyjrzał się chłopakom, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Sebastian?! - Slashu zrobił zacnego karpika.
- No a kto inny? Gunsy wy moje! - powiedziawszy to rzucił się na moich towarzyszy. Po wzajemnym oklepaniu się po całej powierzchni pleców, Sebastian zwrócił się w moją stronę.
- A my się chyba nie znamy. Sebastian jestem, ale mów mi Seba - wyciągnął do mnie rękę i posłał uśmiech, który zachwiał pozycję Adiego jako Króla Zacieszaczy.
- Zuza - także uśmiechnęłam się i podałam mu rękę, którą schwycił i ucałował. Aż się zarumieniłam... - Ucz się lepiej - szturchnęłam Duffa łokciem w bok, na co odpowiedział mi jakimiś bliżej nieartykułowanymi mamrotaniami.
- Chcemy choinkę - powiedział mój luby zdecydowanie głośniej i wyraźniej.
- No co ty?! Przyjeżdżacie na targ choinek - rozłożył szeroko ręce. - I chcecie choinkę? Nie domyśliłbym się po prostu - Seba zgasił blondyna, który jakby skurczył się pod wpływem tego dissu. - Czekaj, czekaj... To po to ci była piosenka! - wykrzyknął zwycięsko po dokładnym zlustrowaniu spojrzeniem mnie i Duffa.
- Tak, tak. Właśnie Seba, zaśpiewasz coś? Bo ta pani tutaj chce cię usłyszeć - blondyn przygarnął mnie jednym ruchem do siebie.
Zarumieniłam się jeszcze bardziej. A Sebastian tylko przytaknął i zaczął śpiewać...
Ricky was a young boy, he had a heart of stone.
Lived 9 to 5 and worked his fingers to the bone.
Just barely got out of school, came from the edge of town.
Fought like a switchblade so no one could take him down.
He had no money, oooh no good at home.
He walked the streets a soldier and he fought the world alone
And now it's:
Lived 9 to 5 and worked his fingers to the bone.
Just barely got out of school, came from the edge of town.
Fought like a switchblade so no one could take him down.
He had no money, oooh no good at home.
He walked the streets a soldier and he fought the world alone
And now it's:
18 and life you got it,
18 and life you know.
Your crime is time and it's
18 and life to go.
18 and life you know.
Your crime is time and it's
18 and life to go.
Tequila in his heartbeat, his veins burned gasoline.
It kept his motor running but it never kept him clean.
They say he loved adventure, "Ricky's the wild one."
He married trouble and had a courtship with a gun.
Bang-Bang, shoot'em up, the party never ends.
You can't think of dying when the bottle's your best friend
And now it's:
It kept his motor running but it never kept him clean.
They say he loved adventure, "Ricky's the wild one."
He married trouble and had a courtship with a gun.
Bang-Bang, shoot'em up, the party never ends.
You can't think of dying when the bottle's your best friend
And now it's:
18 and life you got it,
18 and life you know.
Your crime is time and it's
18 and life to go...
18 and life you know.
Your crime is time and it's
18 and life to go...
Oniemiałam. Boże, to było wspaniałe! Facet ma niesamowity głos, genialny!
- To chcieliście choinkę, tak? - Seba jak gdyby nigdy nic zwrócił się do chłopaków.
Moje debilki od razu mu przytaknęły i zabrały się za ładowanie choinki na dach, wysłużonego już bardzo, samochodu Slasha. Ja po dłuższej chwili powróciłam do świata żywych i zagadnęłam stojącego obok Sebastiana.
- Jesteś wokalistą w Skid Row, tak? - przytaknął na moje zapytanie. - To gdzie się podziała reszta składu? - rozłożyłam szeroko ręce i obróciłam się wokół własnej osi.
- Siedzą w domu i przepuszczają nasze ciężko zarobione pieniądze... Właśnie, wydajemy płytę! - ożywił się wysoki chłopak.
Następne parę minut upłynęło nam na niezobowiązującej pogawędce. Gdy Axl, dyrygujący pozostałymi chłopakami, oznajmił, że gotowe, pożegnałam się ładnie z Sebastianem i puściłam się pędem na Duffa, niespodziewającego się nagłego ataku z mojej strony...
Skończyliśmy razem na ziemi, śmiejąc się jak pacjenci szpitala psychiatrycznego. Obudził nas dopiero inny psychopatyczny śmiech, należący do Rudego, i żwir wyrzucany spod kół odjeżdżającego w dal Hyundai'a Slasha.
- Sukinsyny! - wykrzyczał Duff i podniósł się z ziemi. Podał mi rękę, a gdy ją chwyciłam, jednym energicznym ruchem przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zaczęło nam brakować tchu. Otrzepaliśmy się z kurzu i ruszyliśmy w kierunku domu, trzymając się za ręce.
XXX
- O JA PIERDZIELĘ, WIEWIÓRA! - taki oto krzyk Izzy'ego przywitał nas na wejściu. Wymieniliśmy z Duffem spojrzenia i przekroczyliśmy próg Hellhouse.
To, że ktoś krzyczy "O JA PIERDZIELĘ, WIEWIÓRA" przy Axlu nie jest wcale dziwne. Wyobraźcie więc sobie miny moje i McKagana, gdy okazało się, że chodziło o PRAWDZIWĄ wiewiórkę, która właśnie skakała po salonie. Slash po raz kolejny walnął karpika, a Steve niewiele się namyślając, wepchnął w otwarte usta mulata szpiczasty czubek na choinkę, którą chłopcy właśnie dekorowali w salonie. Slash zaczął się krztusić, po czym szklana ozdoba wdzięcznie rozprysła się na podłodze. Po chwili Axl zaczął wyć, że szkło mu się wbiło, a Izzy próbując udzielić mu pomocy, został znokautowany przez Duffa, który z kolei przewrócił się na niego po potknięciu się, najprawdopodobniej, o własne nogi.
Wykonałam więc zamaszystego facepalma i zaczęłam zaprowadzać porządek w tej Krainie Wiecznego Chaosu. Usadziłam Duffa, zamroczonego Izzy'ego i szarpiących się ze sobą Adiego ze Slashem na sofie, obok Axla. Duffowi kazałam opatrzyć stopę Rudego, w której rzeczywiście tkwił kawałek szkła, a sama zmiotłam jego resztki. Gdy wyrzucałam szkło do kuchennego śmietnika, w salonie zapadła nagła cisza. Zaalarmowana wróciłam do pokoju z prędkością światła. Obrazek, który ujrzałam na miejscu rozpuścił mnie niczym masło na Saharze...
Chłopcy siedzieli i z wyrazami twarzy niczym pięciolatki w sklepie z zabawkami obserwowali małe rude stworzonko, wyjadające z miski orzeszki do piwa. Uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam: "Niech ta chwila trwa wiecznie"... Wtedy małe rude wskoczyło na głowę dużego rudego, które zamarło z przerażenia i otworzyło szeroko oczy.
Parę minut później dziki zwierz, który otrzymał imię Orzeszek (pedalskie, według Slasha. Ale kto się liczy z opinią człowieka-mopa? Na pewno nie Axl, który zwalił go ze schodów) i zamieszkał w pokoju Rose'a, w jednym ze starych terrariów po wężach Saula.
XXX
- WE WISH YOU A FUCKIN' CHRISTMAS, WE WISH YOU A FUCKIN' CHRISTMAS... AND A SHITY NEW YEAR!
Otworzyłam jedno oko. Następnie drugie, już o wiele szerzej. Zaczęłam szturchać Duffa w ramię i szeptać "Patrz, patrz, patrz, zaraz umrę, o Boże", ponieważ na widok tego, co zastałam w drzwiach, włączył mi się tryb pseudofanki.
Steven, Izzy i Axl stali tam ubrani niczym Święte Mikołaje (Stradlin nawet się nie ogolił!). Ale nie to było powodem mojej chwilowej utraty mózgu. Obok nich stali goście z Metalliki. Przebrani w takie same idiotyczne mikołajowskie wdzianka, ale jednak. Duff, niezadowolony, że ktoś go budzi, złapał stojącego obok łóżka glana i rzucił nim w kierunku drzwi, z bojowym okrzykiem na ustach "WYPIERDALAĆ METALOWE ZADY!".
Gdy drzwi się zamknęły za Bogami Szybkiego Grania, a ich kroki ucichły na schodach, walnęłam podkówkę i bez słowa wstałam z mojego łóżka, w którym razem leżeliśmy. Udałam się w kierunku szafy, w celu wyszukania jakiś ciuchów. Nie zejdę do nich przecież w samej bieliźnie, co to to nie!
- Obraziłaś się? - wielce zdziwiony pan McKagan raczył obrócić się w moją stronę.
- GRRRRR.
- Kotek...
- GRRRRR! - odpowiedziałam. Podeszłam do gramofonu i wrzuciłam pierwszą z brzegu płytę. Hmmm, ciekawe... Wtedy wpadł mi do głowy pomysł, jak pięknie rozpocząć 24 grudnia. Wróciłam do szafy, z pokerowym wyrazem twarzy.
Duff tylko westchnął przeciągle i nie próbował ponownie nawiązać ze mną kontaktu. Ja w tym czasie odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam ściągać z siebie moją "pidżamkę". Zdjęłam stanik. Ktoś poruszył się niespokojnie w pościeli. Uśmiechnęłam się jak zła kobieta, po czym zdjęłam dolną część garderoby. Ktoś szybko wciągnął powietrze. Pochyliłam się, "szukając" czegoś z szufladzie. Jęk.
Niech się męczy...
Wyjęłam czysty, niebieski stanik, wyprostowałam się i już chciałam go założyć, gdy ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Kolejny pocałunek złożył na moim policzku. Już po chwili nasze usta złączyły się w długim, namiętnym pocałunku. Trzymana przeze mnie część garderoby upadła na podłogę, gdy odwróciłam się przodem do chłopaka i oplotłam jego biodra najpierw prawą, później lewą nogą. Nie przestając się całować, Duff przeniósł mnie i ułożył na łóżku. Widziałam jak pożera mnie wzrokiem. Zlustrował mnie dokładnie od stóp do głów, zatrzymując się w niektórych miejscach...
- Jezu, Duff, ile mam czekać?! - podniosłam się trochę i przyciągnęłam go do siebie.
Blondyn usiadł na chwilę na moich udach, po czym pochylił się do przodu, oparł się na łokciach po obu stronach mojej głowy i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Przeniósł ciężar ciała na prawą rękę, natomiast lewą zaczął błądzić po moim ciele. Nagle Metallica przebywająca w salonie przestała być istotna...
Wplotłam palce obu rąk w blond włosy chłopaka i przycisnęłam go bliżej siebie. Prawą nogę zarzuciłam mu na plecy, a on uniósł mnie delikatnie do góry, sprawiając tym samym, że nasze ciała do siebie ściśle przylegały. Poczułam, że Duffowi... oh, wiadomo o co chodzi. Wyplątałam jedną dłoń z tlenionego "sianka" i pomogłam mu wyswobodzić się z bokserek. Zmieniliśmy pozycję, teraz to ja siedziałam na chłopaku. Na krótką chwilę oderwaliśmy sięod siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Słuchałam naszych przyśpieszonych oddechów...
- Na co czekasz? - mruknęłam i uśmiechnęłam się. I wtedy nasze ciała złączyły się w jedno.
Wydałam cichy jęk rozkoszy, a chłopak zaczął się poruszać w moim wnętrzu. Jednocześnie pieścił moje piersi, doprowadzając mnie do szału. Oddychałam coraz szybciej i poczułam, że zaraz dojdę. Duff zwolnił trochę, by opóźnić ten moment... Zacisnęłam ręce na kołdrze i zagryzłam wargi. "O Boże...". Chłopak znów przyśpieszył, następnie zwolnił. I tak parę razy.
Po chwili wygięłam ciało w łuk, wydając z siebie okrzyk rozkoszy, a blondyn doszedł chwilę później. Opadłam na spoconego chłopaka.
- Kocham się - wyszeptał.
- Też cię kocham - odpowiedziałam.
Chłopak się roześmiał i zanucił:
She was a fast machine, she kept the motor clean,
She was the best damn woman that I'd ever seen
She had the sightless eyes, tellin' me no lies,
Knockin' me out with those American thighs
Takin' more than her share, had me fightin' for air,
She told me to come but I was already there
'Cause the walls start shakin', the earth was quakin',
My mind was achin', we were makin' it and you-
She was the best damn woman that I'd ever seen
She had the sightless eyes, tellin' me no lies,
Knockin' me out with those American thighs
Takin' more than her share, had me fightin' for air,
She told me to come but I was already there
'Cause the walls start shakin', the earth was quakin',
My mind was achin', we were makin' it and you-
Shook me all night long!
Yeah, you-
Shook me all night long!
Yeah, you-
Shook me all night long!
XXX - SLASH
Leżałem sobie spokojnie na sofie i słuchałem przytłumionych dźwięków AC⁄DC, dobiegających z... A co mnie to, fajna muza. Te poryte łby, wyglądające z resztą niczym Mikołaje-Pedofile, wyszły jakiś czas temu do monopolowego po napój Bogów... Danielsa, znaczy się. Zostałem w domu sam, nie licząc...
No właśnie. Gdzie oni są?
Omiotłem spojrzeniem włosów cały pokój. Wzruszyłem moimi slashowymi ramionami, po czym zwlokłem mój seksowny slashowy tyłeczek z sofy i podreptałem do kuchni. Dziwne uczucie wejść tam i nie zastać tego chorego psychicznie chochlika. Co, nie wierzycie mi? Raz próbowała użyć moich włosów zamiast ścierki, która się gdzieś zapodziała. Oprócz tego kiedyś włamała się do mojego pokoju i w nim POSPRZĄTAŁA. Nienormalna, prawda?
Skierowałem me slashowe kroki na piętro. I wtedy odnalazłem źródło tej zarąbistej muzyki. Dobiegał z pokoju Zuzy. Już chciałem do niego wejść bez pukania, jak to miałem w mym slashowym zwyczaju, ale powstrzymały mnie jęki dochodzące ze środka. Otworzyłem szeroko oczy, a następie jedno z nich zbliżyłem do dziurki od klucza.
...
...
...
Hehehe :>
_______________________________________________
Tak jak pisałam: spłonę w piekle. Komentujcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz